
Gdy przypłynęłam na Azory w kwietniu, jedno wiedziałam na pewno, ja tu jeszcze wrócę… I oto kilka miesięcy później, pracuję w Peter Cafe Sport, mieszkam w apartamencie nad barem i poznaję wyspiarskie życie. Na dzień dobry Huragan Lorenzo.



Dni szczęśliwe. Pracę zaczynałam wieczorem, o 18:00 zazwyczaj, więc cały dzień był dla mnie.


W dni wolne wyprawy na sąsiednie wyspy Pico i Sao Jorge. W ostatnim tygodniu przed wylotem udaje mi się zdobyć najwyższy szczyt Azorów, i Portugalii zarazem, Pico 2351 m n.p.m.
Pomagałam ratować młode cangaro, czyli słynne azorskie ptaki.
Odwiedzałam inne knajpy i knajpeczki.
Saudades AÇORES…