Znów jak Kolumb wiedziałam niewiele, cudownie nieświadoma dopłynęłam do brzegu, wysiadłam i zaczęłam odkrywać. Najpierw Antigua i zachodnie wybrzeże, z wody, z lądu, z górki, z pagórka. Wyprawa na niepozorną Sugar Hill. Przez krzaczory i haszczory, habazie i kaktusy. Pobudka o wschodzie słońca, właściwie przed. Kawa lub sok z cytryny i miód. Kindle, internety. Skok do wody. Przeprawa na brzeg. Bieg, pajacyki, przysiady, pompki lub bardziej stacjonarnie – joga. Zgrzani, spoceni, z powrotem do wody. Śniadanko. Można ruszać dalej. Dni leniwe, dni błogie, dni jakie właściwie?…Continue Reading „Antigua i Barbuda – siostry morza, słońca i piasku”

FacebookEmail

Gdy przypłynęłam na Azory w kwietniu, jedno wiedziałam na pewno, ja tu jeszcze wrócę… I oto kilka miesięcy później, pracuję w Peter Cafe Sport, mieszkam w apartamencie nad barem i poznaję wyspiarskie życie. Na dzień dobry Huragan Lorenzo. Dni szczęśliwe. Pracę zaczynałam wieczorem, o 18:00 zazwyczaj, więc cały dzień był dla mnie. W dni wolne wyprawy na sąsiednie wyspy Pico i Sao Jorge. W ostatnim tygodniu przed wylotem udaje mi się zdobyć najwyższy szczyt Azorów, i Portugalii zarazem, Pico 2351 m n.p.m.   Pomagałam ratować…Continue Reading „Ja tu jeszcze wrócę! Azory”

FacebookEmail