Jachtostop: falstart

Categories Blog, Jachtostop

Falstart: Połowa października, Portugalia

Połowa października to jeszcze nie jest dla mnie czas na szukanie jachtu. Bardzo chcę odwiedzić Wyspy Kanaryjskie zanim wypłynę, więc  daję sobie czas. Jednak będąc przez kilka dni w Faro, nie mogłam nie udać się do maleńkiego portu, gdzie jachty remontowano. Oczyma wyobraźni, widziałam siebie, jak pomagam przy ich remoncie i umawiam się na rejs z Wysp Kanaryjskich na Karaiby.

Falstart w Portugalii.

Pierwsza próba to poranny spacer, aby rozejrzeć się w sytuacji. Jachtów było niewiele, około 50 jednostek, wśród nich kilka krzątających się osób. Hola, buenos dias, good morning. Nieśmiało, naprawdę nieśmiało przebiegła moja pierwsza wizyta w tym miejscu. Zajrzałam do pralni, przejrzałam żeglarską biblioteczkę i pożyczyłam nawet jedną z książek.

Portowe pralnie to miejsce, gdzie można się wymienić książkami. Niewątpliwie podczas rejsu będę miała dużo czasu na czytanie. Chyba, że pokona mnie choroba morska…

Postanowiłam powrócić po południu z piwem. Właściwie z piwkiem, portugalskim mini, czyli małymi butelkami super bock o pojemności 200 ml 🙂 Po południu zestresowałam się jeszcze bardziej. Uświadomiłam sobie zwyczajnie, że nie mam odwagi podejść do tych wielkich żeglarzy. Ja, która zrobiła zaledwie kilka mil na Morzu Bałtyckim. Ja taka zawsze wygadana.

Tu, natomiast stanęłam przed potężnym wyzwaniem.

Postanowiłam poduczyć się przede wszystkim żeglarskiej terminologii w języku angielskim. Bo ja przecież nawet nie potrafię wytłumaczyć, co na jachcie potrafię zrobić. Mało profesjonalnie brzmi ‘this and this” czy “like that and like that”. Postanawiam, że do wyjazdu na Wyspy Kanaryjskie, będę jednak codziennie uczyć się nowych słówek i zwrotów.

Starcie nr 1: Początek listopada, Fuerteventura

Trzy tygodnie później przenoszę się na Fuerteventurę. Zatrzymuję się w domu Eoina, znajomego irlandzkiego żeglarza, który na Fuerteventurze prowadzi swój bar. Odwiedzam kilka małych portów, Gran Tarajal, Morro Jable. Tutaj już swobodnie rozmawiam z załogą jachtów, jest spokojnie, cicho, nikogo poza mną prawie. Nie jest to miejsce, w którym poszukuje się łódki do przepłynięcia Atlantyku, ale te rozmowy podbudowują. Zwłaszcza pierwsza z polską załogą z Gdyni 🙂

Pierwszy napotkany jacht to polska łódka Helen B z Gdyni.

Za dnia odwiedzam swoje ukochane miejsca na Fuerteventurze, wieczorem uczę się żeglarskiej terminologii po angielsku (nie wiedząc jeszcze, że popłynę z Francuzami). Wprowadzam też ostatnie poprawki do swojego ogłoszenia. Uświadamiam sobie tym samym, że nie mam zbyt wielu profilowych zdjęć czy selfie, które nadawałyby się do żeglarskiego CV.  Ostatecznie, wybieramy jedno zrobione tutaj na wyspie, odcinamy Eoina i jest. To zdjęcie niebawem przynosi mi szczęście.

Wieczorami celebruję tworzenie wizytówek, bawi mnie to i relaksuje. Zaczynam od jedynej niebieskiej kredki, kończę na zestawie piór. Ogłoszenie drukuję i laminuję w barze. Wygląda profesjonalnie. Wizytówki pozostają handmade. Rozpędziłam się i wyprodukowałam z 50 sztuk… Nie wiem jeszcze, że w Las Palmas zdążę ich rozdać mniej niż 10.

Na Fuerteventurze zatrzymałam się w domu znajomego i tutaj tworzyłam swoje wizytówki.

O moich wcześniejszych przygotowaniach do jachtostopowej przygody można przeczytać tutaj: Jachtostop – przygotowania, Jachtostop – CV oceanicznej niani,  Jachtostop, a choroba morska.

FacebookEmail

2 thoughts on “Jachtostop: falstart

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *